Pokazywanie postów oznaczonych etykietą familijne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą familijne. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 maja 2018

TOKAIDO - wycieczkowy quest


Sezon wakacyjny tuż, tuż za rogiem. Plany wycieczek w dłoniach, mapki w plecakach i torbach. Aparaty przygotowane. Jeszcze ostatnie przygotowania i można ruszać na wypoczynek. A co nas lepiej przygotuje niż Tokaido?



Pudełko zawiera długą planszę oraz kilka talii. Wszystkie karty zawierają klimatyczne ilustracje. Znajdziemy tam piękne grafiki przedstawiające jedzenie, gorące źródła z małpkami, cała gama pamiątek, które najlepiej zebrać w zestawie. Całość gry jest bardzo ładnie wydana w sposób, pozwalający utrzymać klimat.


Z fajniejszych rozwiązań mechanicznych zastosowano oczywiście zróżnicowanie mocy dla różnych postaci. Podoba mi się też rozwiązanie z poruszaniem (zawsze rusza się ten, kto jest ostatni). Do plusów zaliczę też to, że nie ma jasno określonej strategii wygranej. Nie musisz być szalonym,zakupowym maniakiem by nazbierać jak najwięcej zestawów pamiątek. Jest jeszcze podziwianie widoków i odpoczynek. Gra nie wartościuje. Ważne by Twoja postać spędziła te wakacje jak najmilej. :)

Na wspieram to była kiedyś zbiórka na grę "zwiedzam Rzym" lub "zwiedzamy Rzym". Jakoś tak w każdym razie. Pamiętam, że klimat tej gry, której było znacznie bliżej do gier wyścigowych, pasował do turystycznego sprintu. Tutaj nie ma takiego poczucia. Przyjemna pozycja, przy której miło posiedzieć ze znajomymi i nieznajomymi (pozdrawiamy randomowego Sebastiana, który do nas podszedł! Miałeś awesome brodę, miło było z Tobą remisować!). ;)

Plusy:
- klimat,
- łatwo przyswajalne zasady,
- urokliwe ilustracje,
- czas gry,
- Japonia ;)

Minusy:
- od paru dni zastanawiam się, co mi się w tej grze nie podobało i nie ma czegoś takiego :D

Rarianna

czwartek, 10 maja 2018

AZUL- o panie, kto to panu tak...


Z dużym opóźnieniem względem planszówkowego światka przedstawiam swoją  recenzję gry, która podbiła ostatnie Essen. Tak, dokładnie. Przyjrzymy się dziś najpopularniejszej grze remontowej ;)

Oszczędzę wam zachwytów nad estetyką tej gry. Po pierwsze - możecie przeczytać o tym tutaj. Po drugie, wszyscy o tym mówią. Pochwalę natomiast jakość komponentów tej gry. Odlane z żywicy kafelki są bardzo przyjemne w dotyku i lekkie. Planszetki wykonane porządnie, a znaczniki punktów są drewniane (yay). Całość składa się na solidną zwartość, która posłuży przez wiele rozgrywek.

Frytek nie zwrócił uwagi, że w ostatnim rzędzie ma już biały kafelek ;P
Gra opowiada o budowniczych pałacu w Portugalii, którzy za zadanie mieli przystroić jego wnętrze na wzór budowli Maurów. Nazwa wzięła się od nazw kafelków -azulejos. O czym można przeczytać w instrukcji ;) Ciekawe jakby nazwali grę z kręgu grecko-rzymskiego. Tessery skrócić do tess?


Jest to ten typ gier, które uwielbiam. Krótka instrukcja, nie wymagająca godzin studiowania. To się liczy! Jak w szachah - łatwo się nauczyć, trudno opanować. Podobnie jest tutaj. Ledwie odebraliśmy ją od kuriera usiadłam do przeczytania instrukcji i rozegraliśmy parę partii. Podoba mi się mały poziom losowości (jedynie przy zaopatrywaniu magazynów dostawców). Reszta wynika tylko z własnego kombinowania. Jedna z rzeczy, która mnie zaskoczyła było to, że pojedyncza partia nie trwała u nas tyle, ile wynosi sugerowany na pudełku czas.


Mamy przykład solidnego euro, który w naszym przypadku ma szansę zawalczyć o pozycję na stole z takimi grami jak splendor, geniusz lub crows. Zatem jeśli lubicie abstrakcyjne gry, w których zwycięstwo zależy od was a nie od ślepego farta, to zdecydowanie powinniście spróbować Azul.

W mojej ocenie 5/5
Plusy:
- ładne,
- łatwe w przyswojeniu zasad,
- szybkie,

Minusy:
- brak interakcji między graczami.

Rarianna

poniedziałek, 29 stycznia 2018

7 SMOKÓW - walka o smocze terytoria

W związku z trwającym karnawałem znowu pod warsztat bierzemy lekką i szybką imprezową karciankę, 7 smoków.



Jest to dość prosta karcianka polegająca na budowaniu planszy z posiadanych kart, podobnie jak to jest w Sabotażyście, jednak celem tutaj zbudowanie określonej wielkości nieprzerwanego pola. Planszę buduje się od karty Srebrnego smoka dokładając kolejne karty smoków tak by stykające się karty miały na danym brzegu wspólny kolor. Co jest dość prostą i przyjemną mechaniką. A celem gry jest ułożenie nieprzerwanego rejonu w danym przez kartę celu kolorze.


No właśnie, karty celu. Losuje się na początku gry, ale nie są na stałe przypisane go graczy. Działanie niektórych kart akcji pozwala na ich zmianę i odwrócenie losów gry.


Karty akcji pozwalają na zmianę koloru srebrnego smoka oraz 5 akcji specyficznych dla karty, zabranie kart z pola na rękę, przełożenie karty na polu, wymianę kart z innym graczem oraz dwa rodzaje zmian kart celów: wymiana między dwoma graczami lub przesunięcie, którymś kierunku po kole. Nawet w przypadku dwóch graczy rozróżnienie ma sens, ze względu na wprowadzenie do rozgrywki tzw, graczy wirtualnych, czyli wolne karty celów.


Gra jest szybka i przyjemna. My ją znaleźliśmy w Dungeon Pubie, jednej z growych knajp w Bratysławie. Na zdjęciach widać, że była tam mocno eksploatowana. I przyznam, że jest idealna do szybkich rozgrywek przy piwie czy herbacie w trakcie dyskusji czy w przerwie między większymi tytułami. Polecam ją wszystkim lubiącym proste i szybkie gry.

wtorek, 2 stycznia 2018

SPIRITS OF THE FOREST - złap je wszystkie

grafika zaczerpnięta z opisu gry na KickStarterze

W nowym hicie KS wcielamy się w byty, które pragną pozyskać przychylność duchów lasu. Zbieramy je, żetony przysługi oraz weryfikujemy moc, którą się dane duszki posługują. A wszystko to w prześlicznej oprawie graficznej.

Autorzy gier w formie reklamowej udostępnili elektroniczną wersję Spirits of the Forest na platformie Tabletopia. Nie oglądając się za siebie weszłam w nowy rok od zobaczenia czym jest ta gra, która nawiasem mówiąc miała już naprawdę niezłą reklamę przed startem kampanii. Nie będę tu pisała o planowanych komponentach, bo nie wiadomo ile rozszerzonych celów zrealizuje gra (na obecny moment już osiągnęła 300% a jej start miał miejsce 2 stycznia!) Na pierwszy rzut poszedł tryb solowy  (Frytek był w pracy). Rozgrywka 20 minutowa? Być może tyle mi faktycznie zajęła całość razem z podliczaniem punktów. Tryb solowy nie zachwyca, ale nie oszukujmy się - to trudne.

Solowy tryb na platformie tabletopia
Potem usiedliśmy i pyknęliśmy kilka partyjek we dwójkę i przyznam, że gra mi się spodobała. Kolekcjonowanie zestawów niczym w Kanagawie, lokowanie błyskotek na płytkach przywodzące na myśl Crows - to same tytułu, które dobrze oceniałam. Również i ta abstrakcyjna gra logiczna wydaje się świetną pozycją na lekkie, krótkie partyjki pokombinowania. Zasady są do wytłumaczenia w dwie minuty. Mechanika do złożonych nie należy - zatem gra będzie świetną pozycją dla początkujących a według mnie również jako pozycja familijna.


Biorąc pod uwagę cenę zaoferowaną KS - mówię zdecydowane "wspieram to". My na pewno jeszcze nie raz usiądziemy do leśnych duszków i postaramy się zdobyć ich przychylność.
P.S. O tym, że gra jest przyjemna może świadczyć też fakt, że Frytek mnie orżnął w drugim podejściu a mimo to mam ochotę dalej grać. Co prawda dostrzegam pewną tendencję - wygrywa u nas osoba, która nie zaczynała. Do tego w naszym przypadku nie było wygranych małą ilością punktów i ja jego i on mnie rozkładaliśmy na ponad 20 pkt przewagi. Warto by zastanowić się trochę nad balansem w tej grze.

Rarianna

poniedziałek, 4 grudnia 2017

KANAGAWA - mistrzowskie pociągnięcie pędzla


Pracownia mistrza Hokusaia w pełnej harmonii prefekturze Kanagawa. A w niej? Kilku uczniów, pragnących udowodnić, że są godni miana ucznia. Dlatego poświęcają czas by móc przyswoić jak najwięcej lekcji oraz doskonalić swoje studio.

Gra miała swoją premierę na zeszłorocznych targach w Essen. Spotkała się z ciepłymi recenzjami a teraz w końcu dane nam było zweryfikować te opinię. Pudełko jest całkiem małe, komponenty o oryginalnych kształtach i wykonane w dobrej jakości. Więcej o samym unboxingu znajdziecie tutaj. Ja pozwolę sobie tylko w kilku słowach powtórzyć, że grafika na kartach lekcji są niemal baśniowo piękne.

Przejdźmy jednak do mechaniki. Wiele było gier, w których pochwalić można tylko wygląd. Instrukcja napisana jest językiem, który pozwala wczuć się w klimat. Padają tam określenia pozwalające poczuć atmosferę japońskiej pracowni artystycznej. Mimo to jest klarowna. Tura gracza sprowadza się przyswojenia lekcji (lub spasowanie i poczekanie aż wcześniej zrobi to ktoś inny – dzięki temu możemy dostać ich więcej, ale może też ktoś sprzątnąć nam sprzed nosa lekcje, na których nam zależy) oraz zastosowanie swojej nowo nabytej wiedzy w praktyce (udoskonalić obraz lub studio).


Celem gry jest zdobycie największej ilości punktów harmonii za swoje dzieło. Możemy je dostać za wykorzystanie konkretnego motywu, wyspecjalizowanie się w krajobrazie lub udoskonalenie technik malarskich, oraz wielu innych. Dyplomy są ciekawym elementem w grze. Najlepszy nie zawsze jest najbardziej opłacalny, czasem lepiej wziąć niższy punktowo dyplom, zwłaszcza jeśli związany z nim bonus pomaga uzyskać harmonie ze specjalizacji. W grze występuje wiele takich smaczków. Tworzy to z niej naprawdę dobrą pozycję strategiczną.


Reasumując - gra jest piękna i wymaga myślenia. Minusów na razie nie znalazłam, ale jakby coś się pojawiło to będę informować! Świetny zakup, kupowalibyśmy ponownie 10/10 i złota gwiazdka.

Rarianna

piątek, 10 listopada 2017

BROOM SERVICE - czyli uber wśród czarownic


Wszyscy wiemy na czym polega Uber Eats. Zamawiasz jedzenie i ktoś Ci je podrzuca. Dzięki temu nie trzeba wychodzić z domu. Broom Service, która nie tak dawno temu stała się absurdalnie sławna dzięki promocji w Empiku, polega na dostarczaniu mikstur do wież.

Gra jest całkiem przyjemnie wydana. Kolorowa, ale w czytelny sposób. Znaczniki drewniane, żetony z grubego, trwałego kartonu i do tego dwustronna plansza. Minusem w stronie technicznej jest instrukcja, która napisana jest w sposób niezwykle nieczytelny. Dalej nie wiemy czy gramy zgodnie z zasadami. Umiejscowione na granicach wieże pozwalają na negocjacje.


Mechanicznie rzecz biorąc, gra prosta. Jak już się dojdzie do kompromisu przy czytaniu instrukcji to gra idzie sprawnie i przyjemnie. Czas gry należy liczyć 15min/os. Duży stopień interakcji, całkiem duża regrywalność. Fajnie wymyślili z dodatkowymi trybami gry jak chmury burzowe lub amulety i inne. Chwalę też różnorodność dróg do zwycięstwa. Można spokojnie dorobić się punktów na błyskawicach, amuletach, wydarzeniach itd.


Gra niby zdobyła jakieś odznaczenie w 2015. Czy jest aż tak cudowna? Trudno orzec, ale chyba nie. Z drugiej strony w promocyjnej cenie jest super! Lubimy w nią grać. Ja jestem z niej zadowolona. Nie jest ambitna, ale świetnie sprawdzi się dla początkujących graczy lub na luźniejszą posiadówę. :)

Rarianna

piątek, 20 października 2017

KORSAR - do żagli majtku, arrrr



 Bitwy na morzu, przejmowanie statków i bogate łupy. Wokół tego kręci się pirackie życie a w tej grze również cel graczy. Kto okaże się najlepszym piratem i przejmie najwięcej statków?

W powyższym małym, niepozornym pudełeczku znajdujemy talię kart z statkami handlowymi, kapitanami i ich flotą, która posłuży za argument przetargowy podczas przejmowania statków z ich dobytkiem. Karty mają taką kredową (?) - tak się chyba nazywa ten typ- fakturę. Są połyskliwe, ale nie idealnie gładkie. Bardzo mi się podobają. Na zdjęciach niestety tego nie widać, musicie mi zatem zaufać, że są ładne.

Przechwytywanie statków polega na zaangażowaniu w jego abordaż jak największej ilości punktowej statków niż inny gracze. Wyjątkiem jest postawienie admirała, który sam jeden zdobywa statek od razu bo tak (nie pytajcie skąd admirał wśród piratów, widocznie kariera mu nie poszła). Postawione statki zostają zużyte, zdobyty statek wnosi nam tyle bogactwa, ile wartość punktowa na nim zapisana nam mówi. Proste? Proste. To taki typ gry. Familijna rozrywka na 10 minut partię, maksymalnie 3 partie pod rząd.

Dla mnie jest ona trochę nudna. Losowość odgrywa tu bardzo istotną rolę (jakie statki uda się dobrać, jakie akurat wypłyną na morze statki, które można obrabować) - więc gra ogranicza się trochę do ogrywania tego, co zaoferuje nam los. Nie ma też za bardzo interakcji między graczami. To znaczy, owszem,  ścieramy się o statki handlowe, ale robimy to nie miedzy sobą tylko zagrywając kolejne karty na tych statkach. Nie ma możliwości zadziałania bezpośrednio na gracza.


Zatem podsumowując, jest to gra z prostą mechaniką, dużą losowością, małą interakcją (ale też pozbawioną przez to złej interakcji) w pakownym pudełku. Na imprezową się nie nadaje, jest tylko do 4 graczy. Ale może na rodzinną krótką rozgrywkę, na wycieczkę lub dla dzieci byłaby dobra. Dałabym jej parę plusów w kategorii dla lightowych graczy lub dopiero początkujących. Nie moje klimaty, ale jeśli lubicie łagodne karcianki to jest to pozycja dla was.

Rarianna





piątek, 25 sierpnia 2017

PIĘĆ OGÓRKÓW - dobre, bo ogórkowe


Pamiątka z tegorocznych Zakonek, bardzo dziękujemy sponsorom za wsparcie! Pięć ogórków można było zdobyć jako jedną z nagród w turnieju Hnefetafla (niebawem opiszę tę starożytną grę). A tymczasem przyjrzyjmy się tej sympatycznej karciance.


W małym pudełeczku kryje się talia kart z numerami od 1 do 15. Zagrywamy karty by zdobywać lewe. Tylko ostatnia lewa w rundzie jest niefajna i kto zdobędzie siódmą, łapie karne ogórki. Przegrywa ten, kto zgromadzi 5 ogórków. To wszystko. Możecie już grać. Bawcie się dobrze ;)
Gra jest banalna i ma baaardzo istotny czynnik losowości.Zasady są tak ustawione, że niemal wszystko zależy tylko od początkowego szczęścia w rozdawaniu kart. Przy większej ilości graczy trochę się to niweluje, ale bardzo nieznacznie. Przy grze na dwie osoby to właściwie nie ma znaczenia jak gramy, zależy co dostaniemy. Nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. Z drugiej strony, to klasyczny przykład 'game of chance'. Tak samo jak kościane gry typu zombie dice, cthulhu dice, świńska gra czy dungeon roll. To nie jest ambitny tytuł. To jest przyjemny tytuł. Dla dzieci to sympatyczna pozycja a znaczniki są przeurocze. Dla dorosłych? No cóż, partia błyskawiczna, zabawna i ogórkowa. Jako przerwa między bardziej absorbującymi umysł pozycjami? Doskonała! Przez swój rozmiar i masę świetnie też nada się jako podróżna gra do pociągu lub na lotnisko. Gra dopiero weszła do naszej kolekcji a jestem przekonana, że pojedzie z nami na wiele wypadów.


Rarianna

wtorek, 4 kwietnia 2017

TABOO - gra o tym,czego nie mówić


Dawno nie pisałam! Niestety semestr na uczelni zaczął się pełną parą a okazało się do tego, że licencjat na prawdę nie chce napisać się sam. Taki brak współpracy mnie doprawdy zasmuca!

W każdym razie na dziś coś z klasyki gier familijno - imprezowych, czyli Taboo. Nazwa oznacza coś, czego powiedzieć nie wolno, o czym się nie rozmawia. Na czym w takim razie polega taka gra imprezowa? Na mówieniu dookoła oczywiście! Poznajesz słowo i musisz naprowadzić swoją drużynę by odgadła to słowo. Łatwe? Tu się pojawia taboo, jest kilka słów, których nie możesz używać podczas opisywania tego hasła. Jak opiszesz biedronkę nie używając słów takich jak "czerwony" lub "kropki"? Dodatkowo drużyna przeciwna liczy Ci czas, więc musisz działać szybko!


Jest kilka opcji przewidzianych w instrukcji by urozmaicić rozgrywkę, więc gra ma duże szanse by często powracać na imprezowy stół. Mi się bardzo spodobała jakość wykonania. Kostka, klepsyderka, karty i piszczałka są naprawdę świetne! Co prawda piszcząca zabawka wpędza mojego psa w stan opętania demonem, więc my przerzuciliśmy się na klaskanie gdy ktoś użył błędnego słowa... I tak dobrze wykonana gra! Przy takich grach nasuwa się główne pytanie, kiedy zgrają się karty. Ile razy i na ile sposobów można opowiadać czym jest chmiel? Teoretycznie każda karta ma 4 kategorie kolorów i tasowanie wprowadza dosyć dużą losowość. Myślę, że akurat w przypadku tej gry nie musimy się przejmować repetywnością talii jak np.w tym przypadku.


Osobiste odczucia? Lubię tę grę, może bardziej ze względu na sentyment, ponieważ jest to jedna z pierwszych gier imprezowych, które rozgrywałam. Dodatkowo gry słowno - literowe należą do kategorii znajdującej się w mojej ścisłej czołówce <3 (Boggle rządzą!) Wiem, że nie jest to wybitna pozycja, ale zajmuje szczególne miejsce w moim serduszku, dlatego zachęcam byście dali jej szansę. Oferuje naprawdę wiele godzin zabawy!

Rarianna

P.S. Obiecuję wrócić do regularnego pisania, szykuję też kolejną notkę o starożytnej grze! Bądźmy w kontakcie :)

poniedziałek, 6 lutego 2017

WOLSUNG - magia w świecie pary na planszy


O steampunkowym systemie RPG Wolsung - magia w świecie pary pewnie każdy słyszał. Chociażby pobieżnie. Mocno fluffowy system o filmowym wydźwięku w XIX- wiecznym odpowiedniku umagicznionej Europy. A planszówka? Ekonomiczna o dziwo! Nadchodzi Wystawa Światowa i 4 mocarstwa pragną popisać się swoją potęgą. Które przygotuje najwspanialsze maszyny?




Pudełko jest duże i może przerazić, ale gdy już zostanie otwarte okazuje się, że kart i znaczników nie ma aż tak dużo. Plastikowe usztywnienie w środku ma zapewnić dobrą ochroną na kombinaty, czyli kartonikowe pudełeczka, a raczej zakłady, gdzie wrzucamy swoich pracowników by zdobywali dla nas surowce. Znaczniki pracowników są drewnianymi krążkami, podobnie jak znacznik inżyniera i ulepszeń. Już wielokrotnie rozpływałam się nad wykorzystywaniem drewna jako tworzywa do planszówek (jestem fanką), więc nie będę przynudzać po raz kolejny. Rysunki są ładne choć nie utrzymują klimatu, który możemy kojarzyć z podręcznika.


Mechanika (auction/ bidding) jest dobrze znana z wielu innych tytułów (Wysokie napięcie, Odbudowa Warszawy itp.).  Losowość jest ograniczona do bardzo małego stopnia, losuje się karty projektów, które będą dostępne do kupienia i początkową kartę z celami. Z ciekawych a nie tak popularnych motywów mechanicznych jest wprowadzenie strajku! w fazie maszyn, gdy dokłada się kolejne projekty można wylosować kartę, na której pracownicy wychodzą na ulice i protestują przeciwko takiej eksploatacji. Cóż nam pozostaje? Losować karty specjalne i sprawdzić jak nasz zakład sobie poradził z tymi przeciwnościami losu. W najgorszym przypadku tracimy dwóch pracowników do rozdysponowania na przyszłą turę (co mocno daje się we znaki, bo standardowo mamy 3-4) a najlepszym rozchodzi się po kościach i ruszamy dalej z produkcją.



Z minusów? Instrukcja dla mnie była napisana ciężko, ale przez skojarzenia z innymi podobnymi grami jakoś przyszło nam ustalić obowiązujące zasady. Boję się o kombinaty, są takie delikatne!
Dla mnie to nie był minus, ale niektórym może się nie podobać, że gra skupia się na produkcji. Moim zdaniem to było bardzo ciekawe podejście od innej strony. Gdy pierwszy raz spotkałam się z tą grą pomyślałam, o tak - Wolsung!, o nie - karcianka, pewnie na blef... o tak- to jednak ekonomiczna! Taki rollercoaster emocji zaliczyłam, że hej. Grę polecam, Naprawdę świetne pozycja. Nie bez powodu w 2009 roku otrzymała tytuł gry roku ;)


Rarianna

piątek, 13 stycznia 2017

BITWA NA MORZU



Była na promocji a jako, że promocja to ulubiona marka wielu osób koleżanka przynosi nam grę "Bitwa na morzu". Kto przewiezie najwięcej skarbów?

Dostajemy po 6 statków o różnych wartościach statystyk jak szybkość, siła bojowa czy ilość wiezionych skarbów. Dostajemy też 6 tokenów z buffami do tych statystyk. Zagrywasz kartę statku z ręki koszulką do góry, tak by przeciwnicy nie wiedzieli jakim statkiem będziesz się poruszał a potem jednocześnie dorzucacie tokeny ze wspomaganiem w ilości dowolnej. Najszybszy statek ucieka, pozostałe toczą bitwę morską (siła bojowa statku + ewentualny token + rzut kostką). Kto wygrywa zgarnia skarby pokonanego.



Gra bardzo prosta i z minimalnymi elementami losowymi (wszak występują tylko w bitwie morskiej). Trzeba przyznać, że jest ładnie wydana. Pudełko może trochę za duże, ale rysunki są śliczne, tokeny zdają się być wytrzymałe a kostka jest zrobiona niemal designersko.
Pozycja ta jest dedykowana dzieciom i dla nich na pewno świetnie się sprawdza. Uczy logicznego myślenia i pomaga stawiać pierwsze kroki we wspaniałym świecie strategii.


Podsumowując:
zagraliśmy w nią parę razy i trochę się pośmialiśmy (w instrukcji na 2 osoby opisali grę z wirtualnym 3 graczem "Dziadkiem" i że to wstyd z nim przegrać.... no cóż, raz nam się udało :D ). Jak na tak tanią grę, jest nawet niezłą pozycją rozwojową dla dzieci. Polecam :)

Rarianna

czwartek, 15 grudnia 2016

Kotobirynt



Urocza, logiczna gierka familijna. Pomóż samotnym kotkom znaleźć kochających opiekunów! <3

Układamy kwadrat 5x5 kart kanałów, na jego obrzeżach ustawiamy dwóch opiekunów i dwa kotki. Naszym zadaniem jest takie obracanie kart kanałów lub przesuwanie całych ich rzędów by utworzyć połączenie między człowiekiem a kotem. W ten sposób kotek znajduje dom - dostawiamy nowego pole dalej oraz przesuwamy opiekuna.

Mechanika jest bardzo prosta, wytłumaczenie tego dzieciom nie sprawi żadnych trudności a konieczność pokombinowania czasem sprawi, że i dorośli będą mieli fun z rozgrywki. Karty są ulokowane w metalowej puszce, zatem transportowanie gry stanie się łatwe i bezpieczne. Trochę to plastykowe wypełnienie mi nie leży, bo mam wrażenie, że z czasem się wyślizga i puszka może się samoistnie otwierać, ale poczekamy - zobaczymy.



Urokliwe grafiki kradną serce, w każdym razie moje. Kotek balerina, kotek wampir, smutny, tłusty kotek. :D czysta perfekcja ;)
Pojedyncza rozgrywka jest krótka i wesoła. Nie mam oporu by grać w to kilka razy z rzędu, nawet nie jako przerywnik a pełnoprawna pozycja wieczoru gier.

Podsumowanie:
Plusy: prosta, przyjemna, interakcja, ładnie wydana, kotki
Minusy: na pewno jakieś są, ale mi się gra ogólnie podobała, polecam stanowczo

Rarianna

środa, 16 listopada 2016

Zgadnij kto to?



Niedawno było Essen, fala nowości zalała nas mocą tytułów i oczywiście też jestem pod wrażeniem Kanagawa lub Fields of Green. Ale przeglądając kolekcję odkryłam, że kurzy się stara perełka jaką jest Zgadnij kto to?

O matko, pamiętam jak pierwszy raz grałam w tę Zgadnij kto to. Perfekcyjna dla dzieci, pomagała uczyć się zadawać pytania umiejętnie, myśleć analitycznie i przy okazji dawała dużo radości. Oczywiście stara wersja gry była marnie zbilansowana. Jak wylosowało się kobietę to wiadomo, że szybko zgadną. My wprowadziliśmy home rule, że o płeć się nie pyta.



Jest też jedna z pierwszych gier podróżnych. Oba plastykowe stelaże można było ze sobą złączyć, dzięki temu gra stawała się łatwa do spakowania i zabrania na wakacje. Gdzie często z nami jeździła ;) Małe wymiary gwarantowały też możliwość grania w samochodzie, zatem szczególnie długą i uciążliwą podróż rozpraszały pytania: czy ma okulary? Czy jest uśmiechnięty?

oryginalne opakowanie - nostalgia mocno

Obecnie na rynku jest dostępna cała wersja alternatywnych wersji tej gry. Trochę jak z monopolem, prawda? Dlatego mamy księżniczkowe zgadnij kto to, zgadnij kto to z my little pony, wersja elektroniczna nawet! Nowe szaty graficzne opierają się tylko na konsekwentnym wyciąganiu pieniędzy, elektroniczna jest śmiesznym urozmaiceniem, ale nie wzbogaca istotnie rozgrywki. Niemniej lubię tę grę, a jak widać na zdjęciu, w przerwie pomiędzy intensywną sesją Dawno, dawno temu z przyjemnością znalazłyśmy czas i wolę by rozegrać coś z czasów naszego dzieciństwa.

Rarianna

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

ale Historia!


Po długiej nieobecności wróciłam pełna werwy i gotowości do pracy! Na łagodny start przygotowałam grę ale Historia! - niewymagającą familijną planszówkę. Choć może bardziej pasowałoby do niej określenie karcianka, gdyż plansza sama w sobie nie odgrywa żadnej istotnej roli niestety.


Jest to gra typu quiz, z talii zawierającej 180 kart losujemy 20 i odpowiadamy na pytania, za poprawne odpowiedzi dostajemy grosiki polskie. Kto ma ich najwięcej - wygrywa. Dosyć intuicyjne, czyż nie? Każda karta jest przypisana do jakiegoś regionu historycznego ziem polskich oraz ma trzy stopnie trudności pytań typu 'tak-nie' do otwartych. W zaawansowanej rozgrywce ma znaczenie jakie karty zbierasz przy okazji odpowiadania na pytania, bo za uzbieranie kilku z jednego regionu np. Ruś i Ukraina, możesz dostać za to kolejne punkty. Gra jest wydana ładnie. Elementy są dobrej jakości. Plansza jest sztywna.

Jednak tak jak wspomniałam, plansza właściwie nie jest potrzebna. Mała ilość kart oferuje niewiele rozgrywek. Po 9 grach przejdziecie już całą talię i właściwie co robić z tym dalej? Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze zejdą wszystkie pytania z karty, ale dalej repetywność jest tu niemal znikoma i mi osobiście szkoda byłoby wydawać pieniądze na grę, która głównie stoi na półce, kurzy się i czeka parę miesięcy aż zapomnę co było na kartach.

Jestem w stanie docenić oczywiście jej wymiar edukacyjny, dla dzieci w wieku szkolnym może to być nawet dobra powtórka pod przykrywką zabawy. My zagraliśmy symboliczne 3 razy, każdy z graczy miał okazję dzięki temu wygrać ;) Słodkie, proste, ale wątpię bym wróciła do tej gry.

Rarianna

piątek, 17 czerwca 2016

Arka Zwierzaków


A po historycznych podróżach zawitajmy dziś do kącika gier familijnych. Mamy przed sobą grę opartą o popularny motyw potopu. Wcielamy się w Noego i próbujemy upchnąć jak najwięcej zwierzątek na arce, uważając na to by nie mięsożercy nie byli w sąsiedztwie mniejszych roślinożerców a roślinożercy przy magazynie z ziarnem. Oczywiście jest to tylko jedna z opcji, ponieważ trybów gier jest 5, w zależności od stopnia trudności. To dobre rozwiązanie by starsze dziecko mogło sobie pograć z młodszym. Dzięki zróżnicowanym poziomom trudności i minimalnej, żeby nie powiedzieć zerowej, interakcji ze sobą wzajemnie gracze o różnej stopni percepcji mogą ze sobą spokojnie grać.


Oczywiście całość jest na czas, co by to było za wyzwanie gdybyśmy nie czuli na spracowanym karku spadających kropel deszczu, zwiastujących nadchodzący potop. Pośpiech generuje występowanie błędów. W grze oczywiście nie musicie się oblewać wodą (choć byłoby to ciekawe urozmaicenie rozgrywki!) mamy klepsydrę odmierzającą czas. Same plansze są zrobione z dobrej jakości materiału. Obrazki są bardzo proste, mocno repetywne. Mnie osobiście trochę to nudzi, ale dla dzieci, do których jednak gra jest dedykowana może być wystarczająco.


Gra może być dobra okazją do wprowadzenia dzieci w świat gier strategicznych. Z kolejnymi poziomami trudności poziom losowości robi się coraz niższy. Zatem gra ma możliwość rosnąć razem z dzieckiem i jego percepcją. Podstawy planowania i wykorzystywania zasobów na pewno pozytywnie wpłyną na rozwój młodego gracza. Gra jest do 4 osób, zatem będzie tez dobrą opcją na koleżeńskie spotkanie. Ogólnie gra warta polecenia.

Rarianna