niedziela, 24 kwietnia 2016

Petteia



Dziś mija rok odkąd zajęłam się prowadzeniem bloga o grach. Jako, że jest to dla mnie wyjątkowy post będzie on inny od dotychczasowych. Od dłuższego czasu noszę się z tym by przybliżać historię gier planszowych. W co grali starożytni? Na czym polegały zasady? Skąd się poszczególne gry wywodziły? Tym razem post będzie edukacyjny.

Na zdjęciu malowidła wazowego widzimy dwóch wojowników w cywilu, pomiędzy nimi stoi Atena obserwująca ruchy jakie kolejno wykonują. Gracz po lewej ma przed sobą stos zbitych pionków, co pomogło zidentyfikować grę jako Petteie. Jest to najpopularniejsza gra planszowa starożytnej Grecji.

Standardowo plansza ma wymiary 8x8. Gracze ustawiają w swoich pierwszych rzędach po 8 pionków, które od tej pory staną się ich żołnierzami. Znane są wariacje gdzie plansza jest dłuższa i gracze wystawiają po 12 pionków przeciwko sobie lub plansza zostaje w standardowym rozmiarze, ale pionków są dwa rzędy, dając po 16 pionków na osobę. Ruchy są wykonywane na zmianę. Pionki mogą przemieszczać się dowolną ilość pól po prostych góra-dół, prawo-lewo (nie na skos) z zachowaniem zasady, że pionki nie mogą przeskakiwać innych pionków na drodze. Bicie polega na oflankowaniu pionka przeciwnika. Oczywiście również tylko na zasadzie prawy-lewy bok lub od góry i od dołu. Nie można było bić flankując po skosie. Jeśli pionek przeciwnika był przy ścianie to przystawienie swojego było jedynie formą blokady a nie biciem. Można zbić parę pionków na raz jeśli uda się odpowiednio ustawić pionki. Można wprowadzić celowo swój pionek pomiędzy dwa pionki przeciwnika i nie będzie to samobójczym biciem. Koniec gry następuje w momencie gdy ostatni pionek przeciwnika zostaje zbity lub wszystkie jego pionki zostają zblokowane i nie są w stanie wykonać ruchu. Wygrywa oczywiście ten, kto ma więcej jeńców.

źródło zdjęcia: de.chessbase.com

Jak wiadomo gry w teorii dzielą się na 5 podstawowych typów: wyścig, polowanie, wojenne, kooperacja i logiczne. Petteia pochodzi z rodziny gier wojennych. Jej fabuła prezentuje dwie wrogie armie, które próbują pochwycić jak największą ilość jeńców. Gra ma egipskie korzenie. Jej idea została przywieziona wraz ze zbożem, którym Egipt chętnie handlował. 

W moim osobistym odczucie jest to dobra gra strategiczna. Kilkukrotnie grałam w Petteie na planszy do warcabów. Jedna z tych pozycji, które mają proste zasady, ale wymagają praktyki by móc powiedzieć, że grę się opanowało. Nie jest tak złożona jak szachy, ale potrafi zmotywować szare komórki do myślenia. 


Łatwo się domyśleć, że gry planszowe nie są kwestią odkrycia ostatniej dekady. Kiedyś odgrywały również dużą rolę w codziennym życiu ludzi. Czasem były to kwestia religijne, czasem dobre opanowanie gry wiązało się z prestigem a czasem po prostu jak zwykli geekowie planszówkowi lubili się zrelaksować w obozie. W sztuce greckiej motyw dwóch herosów pochylonych nad planszą był na tyle popularny, że specjaliści są w stanie wydzielić co najmniej 5 podtypów realizacji tego motywu. 

Mam nadzieję, że informacje zawarte tutaj wydadzą się ciekawe i wrócicie po więcej. :)
Θα σας δούμε εκεί!

Rarianna



czwartek, 21 kwietnia 2016

Sabotażysta: Pojedynek


Okrojona wersja Sabotażysty, gry w której krasnoludy starają się sobie uprzykrzyć robotę a jednocześnie zdobyć jak najwięcej złota. W pierwotnej wersji mamy dwie grupy, tu mamy po prostu dwóch graczy. Nie ma ograniczenie kto jest krasnoludem pracującym, a kto sabotażystą. Oboje graczy wciela się w obydwie role. Rozgrywka zajmuje 3 rundy. Pojedyncza runda trwa póki mamy możliwość zagrywania jednej z 4 akcji inie skończyła się talia tuneli do dobierania.

Gra jest pełna negatywnej interakcji (i żeby było jasne - mówię to w formie komplementu!), gdzie wzajemnie wytrącamy sobie kilof z ręki i staramy zblokować ruch współgracza. Pobudował się za szybko? Karta zawaliska go przystopuje. Z gier polegających na kopaniu pod sobą dołków lepsza jest tylko Tak, Mroczny Władco!  Zaczynamy grę mając 6 kart na ręku i wykonujemy jedną z 4 dostępnych akcji. Może to być dołożenie karty tunelu, zagranie karty akcji, usunięcie karty akcji sprzed siebie (skutki sabotażu) lub spasowanie, wiążące się z wymiana do dwóch kart. Gra ma delikatne wątki prostej strategii, choć raczej krótkofalowej.
Pudełko jest malutkie i trwałe, można je bez problemu nosić ze sobą i przy okazji pokazać komuś do czego zdolny jest pazerny krasnolud. Pewnym minusem może być konieczność zapewnienia całkiem sporego kawałka wolnej przestrzeni do rozkładania kart tuneli. Nam nie w każdej kawiarni udało się rozegrać partię, albo przychodziło nam stosować sztuczne ograniczenia jakimi były krawędzie stołów. Niemniej jednak nie jest to istotne utrudnienie. Udało się zdobyć większy stolik i parę bryłek złota wpadło. Gra jest przewidziana na ok. pół godziny i rzeczywiście mogę się zgodzić z tymi szacunkami.


Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę nad solowym trybem tej gry. Jak wiadomo, nie tak łatwo stworzyć grę, która ma bawić i dawać satysfakcję jednej osobie na raz ( nieudane pod tym względem -Wiedźmy oraz dla kontrastu fajne Sekary i Dungeon Roll). W tym przypadku mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że tryb solowy nie jest zły. Owszem duże znaczenie ma losowość, jednak skłania do kombinowania jak poukładać tunele by zdobyć najwięcej złota. Choć przy którejś rozgrywce na myśl przyszło mi skojarzenie z układaniem pasjansa. Myślę, że to ten sam rodzaj zabawy.Niektórych znudzi w trakcie pierwszego podejścia, inni będą lubili powtarzać do znudzenia, ponieważ stateczna powtarzalność gry pozwala się zrelaksować.


Krótki słowem podsumowania - gra jest sympatyczna, tania, łatwa, mobilna. Minusem jest potrzeba miejsca do rozłożenia kart, co może gryźć się z jej plusem mobilności (wziąć do plecaka nie problem, rozłożyć w pociągu już gorzej, prawda?) Jednak osobiście nie żałuję zakupu gry. Jeśli szukacie lekkiego tytułu, który można by zabrać na działkę, gdy będziecie leniuchować na werandzie - jest to pozycja dla Was.

Rarianna

sobota, 16 kwietnia 2016

Domino - wersja gruzińska



Wróciłam z wojaży i przynoszę z sobą nowy sposób grania w Domino! Ten powiew logicznej świeżości w starej i tak dobrze znanej wszystkim grze jest czymś bardzo potrzebnym. Kto z nas, doświadczonych graczy sięgnąłby teraz po domino? Chyba tylko by ułożyć wieżę ;)

Okazało się, że inne kraje nie grają w to tak, jak się to zwykło praktykować u nas. Rozgrywka polega na czymś więcej niż dopasowanie odpowiednio kamieni do siebie.Zdaje sobie sprawę, że jest wiele sposób na granie w tę popularną układankę (co najmniej 4 kojarzę), jednak następują tu pewne modyfikacje, dlatego pozwolę sobie przybliżyć tę wersję. Jest to wersja do 2 lub 4 osób, przy czym jeśli gramy we 4 to będą to pary-drużyny. Każdemu z grających dajemy po 7 losowych kamieni, jeśli gramy we dwie osoby pozostałe kamienie idą zakryte na stos i będzie możliwość dobierania w trakcie. Pierwszą rundę rozpoczyna osoba z podwójną 6 lub najwyższym podwójnym i wykłada ją na środku. Kolejka idzie zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Sedno gry polega na tym by tak dokładać kamienie by na końcówkach wychodziło 5 lub wielokrotność (10, 15, ...)i tylko takie mogą być sumowane, jakiekolwiek inne wyniki są nieistotne. Trochę jak w muggins, prawda?


Gdy dokłada się podwójny kamień liczy się go w całości a nie tylko ostatnią połówkę. Jednak w momencie gdy już zostaje "zabudowany" czyli coś do niego dostawiono traci te właściwość. Runda toczy się do momentu gdy któryś z graczy zejdzie ze wszystkich kamieni na ręku. Wtedy przeciwnicy podliczają wszystkie punkty z kamieni na ręku, z którymi zostali i jest to dopisywane do punktów drużyny lub gracza, który pierwszy skończył. Następną rundę po przemieszaniu kamieni rozpoczyna osoba, która pierwsza skończyła. Przypominam, że liczą się tylko 5 i ich wielokrotności, więc jeśli ktoś na ręku miał przykładowo 12 to matematycznie zaokrąglamy to do 10 i tyle należy naliczyć. Cała rozgrywka toczy się do zdobycia 365 punktów.
W kolejnej rundzie, gdy osoba, która zaczyna nie ma podwójnej 6 lub innego podwójnego to już może zacząć dowolnym kamieniem. Jednak w trakcie dokładania kolejnych klocków, pierwszy podwójny dołożony stanie się kamieniem startowym i umożliwi to rozwidlenie się układu. Dzięki czemu będzie można już sumować punkty na nawet 4 końcówkach a nie na standardowych dwóch.



Na powyższym zdjęciu mamy przykład układu z trzema końcówkami. Gdy kamień startowy jest zabudowany już nie można liczyć punktów w niego. Dlatego mimo, że czwarta ścianka jest jeszcze wolna i widzimy, że ta połowa wynosi 6 nie policzymy z tego punktów. Na powyższym układzie suma końcówek daje 10 punktów. My punkty odznaczaliśmy na starym liczydle. Korzystaliśmy tylko z 3 rzędów oznaczających rząd 5, rząd 10 i rząd 100.


Bardzo spodobała mi się ta odmiana gry i dlatego postanowiłam ją przekazać dalej w świat. Gra jest naprawdę wciągająca. Niesamowite jak czasem stare, niemal zapomniane już gry, nabierają zupełnie nowego wyrazu. Ten typ prowadzenia rozgrywki najbliższy jest Domino w wersji muggins. Z różnicą polegającą oczywiście na tym, że tu w przypadku naliczenia 15 punktów na końcach zapisujemy 15 punktów dla gracza, a tam byśmy zapisali 3.Zauważyłam, że są dwie podstawowe strategie na tę grę. Pierwsza polega na jak najszybszym schodzeniu z kamieni na ręku, jednocześnie blokując przeciwnika i zmuszając go tym samym do dobierania dostępnych kamieni ze stosu lub po prostu traceniu kolejki. Wtedy głównie punkty zdobywa się z karnych punktów przegranych i korzysta się z delikatnej przewagi jaką daje rozpoczęcie rundy. Drugą jest po prostu precyzyjne liczenie. Przeliczanie, że zeszło już np. 3 kamienie z 4, więc nie warto dokładać klocek, który potem będzie wymagał 4 do uzupełnienia, jest mała szansa na posiadanie lub dobranie go. Do tego z każdym ruchem niemal jest dopisywane są punkty, ponieważ taki gracz zwraca ogromną uwagę by dokładać zawsze do 5 lub wielokrotności.

Trudno mi orzec, która jest lepsza. Mi osobiście bardziej przypadła do gustu druga i raczej ją stosuję. Zachęcam do spróbowania i podzielenia się swoimi opiniami!

Rarianna