poniedziałek, 30 października 2017

TABLUT - ludowa gra Lapończyków


Dawno nie było nic edukacyjnego, więc pora na trochę etnografii! Tablut, czyli ludowa gra planszowa Lapończyków dla 2 graczy. Pierwszy raz wspomniana przez Karola Linneusza w XVIII wieku i jest najlepiej udokumentowaną grą ze swojej rodziny (tafl). Popularna w regionie wpływów Wikingów, Celtów i Germanów.

Plansza to kwadrat z kratownicą 9x9 na której ustawiamy 16 czarnych pionków o 9 białych. Jeden z białych jest charakterystyczny - to król. Środkowe pole, na którym startuje król zwane jest konakis (z lapońskiego tron).

Grę rozpoczynają biali a gracze ruchy wykonują naprzemiennie. Wszystkie piony poruszają się jal wieże w szachach. Nie można stawać ani przechodzić przez pole tronowe. Bicie następuje przez oflankowanie piona pionowo lub poziomo. Nie ma ruchów samobójczych, zatem bezpiecznie można wejść między dwa piony przeciwnika. Króla okrążyć trzeba z 4 stron lub z 3 przy polu tronowym.


Zwycięstwo przypada białym gdy uda im się wyprowadzić króla przez krawędź planszy. Gdy dojdzie do sytuacji, że ma taką możliwość musi oty m zasygnalizować mówiąc 'raichi'. Coś jak szach. Gdy ma możliwość dosięgnąć dwóch krawędzi mówi się 'tuichu' - odpowiednil mata.


Są oczywiście jeszcze dodatkowe warianty w tej grze. 1) na polu tronowym nie wolno stawać, ale wolno przez nie przechodzić; 2) król nie bierze udziału w biciu; 3) białe by wygrać muszą zająć jedno z pól narożnych, czyli pozostałe zasady jak w hnefetaflu, przy tym polu król jest bity z dwóch stron.

Miłej gry! :)

Rarianna

piątek, 27 października 2017

AGE OF WAR - samurajskie kostki


Feudalna Japonia to klimat, który zjednuje sobie wielu oddanych fanów. Tym bardziej jestem w stanie wyobrazić sobie reakcję fanów na wieść, że sam Reiner Knizia zaprojektował tę grę.

Malutkie pudełeczko z samurajskim generałem być może nawet shogunem zawiera... Kilka kostek i kilkanaście kart. Kwadratowe karty zilustrowane japońskimi zamkami o ikonograficzną instrukcją o tym jak można je zdobyć w bitwie. Dokładniej o zasadach można poczytać tutaj. Gra jest wydana po angielsku to pozwoliłam sobie przetłumaczyć instrukcję. Kostki to zwykłe k6 z autorskimi symbolami.

Matko, matko, matko... Bardzo istotna losowość, decyzyjność gracza ogranicza się do wskazania palcem zamku przy którym kostki będą decydować. Kolejna nudna pozycja z kategorii push your luck. Nie jestem fanką takich gier, bo mnie najzwyczajniej nudzą. Interakcja niby jakaś jest, ale znikoma. Krótka, mobilna, tania gra, ale znalazłabym ciekawsze pozycje, które można zabrać na wyjazdy.


Nie polecam, nie zachwycam się, ale chętnie wysłucham jakiś kontrargumentów. Być może pomożecie mi nauczyć się lubić takie gry. Ja mówię: meh.

Rarianna

poniedziałek, 23 października 2017

Pingwiny - gry o tłustych jaskółkach


Idzie zima a z nią śnieg i mróz. Jest jednak ktoś komu to niestraszne a nawet im zimniej, tym lepiej. Mowa oczywiście o pingwinach. Przesłodkie nieloty, tłuściutkie jaskółki mieszkające na południowej półkuli doczekały się wielu wystąpień w grach planszowych. Zatem jeśli zastanawiacie się nad pingwinią grą dla Juniora lub Juniorki, zapraszam do naszego zestawienia. Kolejność jest zupełnie losowa.

Szeregowy Pingwin - globalne ocieplenie nie odpuszcza. Pingwiny decydują się na podbicie świata by znaleźć sobie nowe miejsce do życia. Gra od 2 do 5 graczy, od 7 lat. Prosta karcianka.


Pingolo - gra dla młodszego odbiorcy. Jednorazowa rozgrywka nie powinna przekroczyć 10 minut. Od 2 do 4 graczy w wieku od 4 lat, próbuje zebrać na swojej górze lodowej 6 pingwinków jako pierwsze, ale trzeba pamiętać który pingwin wysiaduje, które kolorowe jajko!


Pingwiny z Madagaskaru - gra oparta na fabule popularnej animacji z 2005 roku. Gracze wcielają się w pingwinich agentów znanych z filmów(Rico, Kowalski, Skipper i Szeregowy) i wykonują swoje misje. Organizacja sprzętu, zyskiwanie sympatii odwiedzających zoo, unikanie agenta X, który chce ich zdemaskować! Gra jest o tyle fajna, że przygotowano dwa tryby. Rodzinny - co by sobie z młodszym pokoleniem pograć i przygodowy, pozwalający na znacznie więcej interakcji. Oprócz tej gry jest jeszcze cała seria dodatkowych gier jak misja: przekąska; tajniacy, cel pal.... Informuję, że z tego uniwersum gier jest dużo, ale ta wydaje się najciekawsza.


IceCool - ciekawa dla graczy od 6 roku życia w liczbie od 2 do 4 osób. Gra rodzinna i zręcznościowa. Być może nawet spodoba się bardziej starszemu pokoleniu ze względu na podobieństwo do gry w kapsle (ociera łezkę melancholii).

Pingwiny marsjańskie - ok, to nie jest samodzielna gra tylko dodatkowa karta aktywnego projektu do Terraformacji Marsa. Terraformacja szybko zdobyła popularność jako świetna gra a teraz jeszcze można zainwestować w pingwinki. Jak mówi karta "Wszyscy kochają pingwiny (...)."

Pingwiny na lodzie - gra od 2 do 5 osób,polegająca na budowaniu kier lodowych i umieszczaniu na nich pingwinów w odpowiedniej konfiguracji. Kawałki lodu występują w różnych kształtach, zatem gra ma pewien element układanki logicznej niczym pentomino. Na ćwiczenie głowy.


piątek, 20 października 2017

KORSAR - do żagli majtku, arrrr



 Bitwy na morzu, przejmowanie statków i bogate łupy. Wokół tego kręci się pirackie życie a w tej grze również cel graczy. Kto okaże się najlepszym piratem i przejmie najwięcej statków?

W powyższym małym, niepozornym pudełeczku znajdujemy talię kart z statkami handlowymi, kapitanami i ich flotą, która posłuży za argument przetargowy podczas przejmowania statków z ich dobytkiem. Karty mają taką kredową (?) - tak się chyba nazywa ten typ- fakturę. Są połyskliwe, ale nie idealnie gładkie. Bardzo mi się podobają. Na zdjęciach niestety tego nie widać, musicie mi zatem zaufać, że są ładne.

Przechwytywanie statków polega na zaangażowaniu w jego abordaż jak największej ilości punktowej statków niż inny gracze. Wyjątkiem jest postawienie admirała, który sam jeden zdobywa statek od razu bo tak (nie pytajcie skąd admirał wśród piratów, widocznie kariera mu nie poszła). Postawione statki zostają zużyte, zdobyty statek wnosi nam tyle bogactwa, ile wartość punktowa na nim zapisana nam mówi. Proste? Proste. To taki typ gry. Familijna rozrywka na 10 minut partię, maksymalnie 3 partie pod rząd.

Dla mnie jest ona trochę nudna. Losowość odgrywa tu bardzo istotną rolę (jakie statki uda się dobrać, jakie akurat wypłyną na morze statki, które można obrabować) - więc gra ogranicza się trochę do ogrywania tego, co zaoferuje nam los. Nie ma też za bardzo interakcji między graczami. To znaczy, owszem,  ścieramy się o statki handlowe, ale robimy to nie miedzy sobą tylko zagrywając kolejne karty na tych statkach. Nie ma możliwości zadziałania bezpośrednio na gracza.


Zatem podsumowując, jest to gra z prostą mechaniką, dużą losowością, małą interakcją (ale też pozbawioną przez to złej interakcji) w pakownym pudełku. Na imprezową się nie nadaje, jest tylko do 4 graczy. Ale może na rodzinną krótką rozgrywkę, na wycieczkę lub dla dzieci byłaby dobra. Dałabym jej parę plusów w kategorii dla lightowych graczy lub dopiero początkujących. Nie moje klimaty, ale jeśli lubicie łagodne karcianki to jest to pozycja dla was.

Rarianna





poniedziałek, 16 października 2017

DOBRY GLINA, ZŁY GLINA - wykryj kreta




Imprezowa, dynamiczna gra karciana, gdzie ścierają się dwie frakcje. Dobrych gliniarzy i sprzedawczyków, którzy pracują dla mafii. Którzy zwyciężą? Kto zostanie wyeliminowany - Herszt czy Komisarz?


Liczba graczy oscyluje w granicach 4-8. Jesteśmy podzieleni na dobrych i złych gliniarzy (karty tożsamości są oczywiście tajne). Fajnie wymyślona jest koncepcja jak się określa przynależność. Dostajemy trzy karty tożsamości i dołączamy do frakcji, której więcej kart mamy na ręku. Przy czym jak ktoś nas będzie chciał wyeliminować to ciągle pozostaje opcja blefu z odsłonięciem tej jednej innej karty. Gra polega na wyeliminowaniu drużyny przeciwnej w całości lub zabiciu ich szefa. Rozgrywka jest zaplanowana do 10 minut, zwykle tyle mniej więcej faktycznie trwa. Chodź zdarzały się i dłuższe, ale był to raczej wynik naszego heheszkowania w trakcie niźli samej gry.


Karty są standardowo wykonane, grafiki mi się podobają. Przywodzą mi na myśl stare komiksy lub serial Archer. Nie jest to dokładnie ta sama kreska oczywiście, ale skojarzenia pozostają. Biorąc pod uwagę jak cyniczny był to serial uważam, że doskonale ta stylistyka odnajduje się w grze o konfrontacji złych i dobrych gliniarzy. Losowość wpływa na grę w stopniu umiarkowanym, interakcja jest bardzo duża (w końcu chcemy się wzajem pomordować! To zbliża ludzi). Gra jest na tyle prosta i pakowna, że bez problemu można to zabrać na wyjazd, na imprezę lub nudny wykład,ale csiii,tego ostatniego wam nie mówiłam.

Rarianna

P.S. Relacja z warsztatów będzie później :)

piątek, 13 października 2017

Robimy grę :)

Siemaneczko wszystkim!

Jedno z nas dostało się na warsztaty projektowania gier "Nie tylko dla geeków". Zatem jeśli ktoś by chciał pozdrowić ekipę bloga, gdy Frytek będzie odwiedzał Lublin to zapraszamy ^^
Jest to o tyle szczęśliwe wydarzenie, że w wakacje usiedliśmy nad własną grą o duchach i być może szkolenie to pomoże nam uporządkować nasz straaaaaszny projekt. Planujemy grę strategiczną, być może utworzymy do niej tryb koedukacyjny, ale wszystko jest jeszcze w wirze pomysłów. Jako przedsmak kilka zdjęć z naszego twórczego meet'a.




Tak wiemy, grafiki są zachwycające. Nie piszcie jednak z ofertami pracy. Pozostanę wierna archeologii, rysunek pozostanie moim hobby a ilustrację do gry oddamy komuś innemu do zrobienia.

A przy okazji w notkach na blogu pojawi się większa regularność. Spodziewajcie się nowej treści w każdy poniedziałek i piątek, chyba, że wcześniej napiszę inaczej ;) Miłego weekendu, my będziemy plnaszówkować <3

Rarianna

poniedziałek, 9 października 2017

MONOPOLY: FALLOUT - unboxing


W internecie była promocja i mimo, że monopol znany jest z tego, że budzi frustracje, ma zbyt dużą losowość i psuje relacje to hej! Jest falloutowy! A w tym domu szanuje się fallouta :) Tym samym kupiliśmy grę i gdy do nas trafiła postanowiliśmy ją rozpakować.



Z paczuszki owiniętej z folię bąbelkową i czarny stretch wygląda u nam nowy monopol osadzony w postapokaliptycznej Ameryce. To trochę smutne, że wszystko zniknęło, ale kapitalizm się utrzymał, nie? A co z barterem?




Zacznę od końca, domki i hotele a właściwie osady i schrony nie mają własnej formy a trochę szkoda! Taki zmarnowany potencjał! Są tylko przekolorowane na ciemną zieleń i smutną szarość. Również waluta, słynne kapsle zawodzą. Wiem, że z racji kwot jakimi się obraca w monopolu nikt nie dałby przelicznika 1 kapsel = 1 kapsel. Ale już kilka klimatycznych kapselków z nominałem 10, 20, 50, 100, czy nawet 500 byłoby znacznie fajniejsze. Pionki są za to ekstra. Odlane w metalu, fajne formy typowe dla elementów gier. Butelka jedynie to też nie słynna Nuke Cola, ale to oczywiste. Za bardzo kojarzy się z Coca Colą a kto chce ryzykować pozwem? :P


Miejsca do kupienia to lokacje znane z 4 gier Fallout. Ładnie odświeżyli wizerunek tych klasycznych kart tylko czemu jest taka rozbieżność w kolorach? Ulica jest na planszy czerwona a w banku trzeba wybierać miedzy dwoma odcieniami pomarańczowego. Druga dzielnica jest normalnie niebieska na planszy a w kartach to jaśniuteńki błękit. Fuszerka :P


Karty szansy i kasy społecznej zostały zastąpione o Podręcznik Przetrwania Mieszkańca Krypty i Ale z Ciebie S.P.E.C.J.A.Ł - treść kart została zmodyfikowana tak, by bardziej odpowiadać fabularnie sytuacjom z uniwersum Fallouta. Fajnie to wyszło. Chwalimy.

Reasumując, wydawca poszedł na łatwiznę po bandzie. Grafiki są wycięte z gry, wszystko jest tylko przekolorowane, tylko karty szansy i kasy są przekształcone na wierniejsze odtworzenie klimatu gry. Ale jesteśmy fanami, więc kupiliśmy. Prawie się rozstaliśmy, ale przetrwaliśmy tę próbę! I piesełek akceptuje grę.

Rarianna

wtorek, 3 października 2017

KARTY DŻENTELMENÓW - czyli kolejna odsłona CAH

Wróciłam z kolejnego wyjazdu. Miałam na nim możliwość zagrania w karty dżentelmenów. Kolejna pozycja z imprezowych karcianek z zasadami do wyjaśnienia w minutę, służąca urozmaiceniu wieczorku z przyjaciółmi.

Gra polega na losowaniu czarnej karty, zawierającej stanowisko, opis lub inne pochodne zdanie. Następnie reszta graczy ze swojej ręki pełnej białych kart wybiera słowa, które powinny znaleźć się w lukach na czarnej karcie by osiągnąć jak największy efekt komiczny. Hm.... Tak, wiem, że brzmi znajomo. Jest to polska wersja Cards Against Humanity. Może przez to, że ostatnio dużo grałam w taki gry przy tej pozycji odczuwałam już znudzenie. To już gra na emocjach była ciekawszą wariacją, ponieważ trzeba było wymyślać pytania i odpowiadało się graficznie.


W dodatku w polskim języku jednak istnieje coś takiego jak deklinacja i trzeba o tym pamiętać gdy się odczytuje, bo czasem wychodzą głupoty. Oczywiście byłabym kłamliwą bułą gdybym tylko narzekała. Szata graficzna bardziej podoba mi się w polskiej wersji. Tyle ;) Ogólnie jeśli już decydowałabym się na tego typu grę (ogromna powtarzalność, zamiennik słynniejszej pozycji) to wolałabym kupić oryginał. Krótko? Nie polecam, bo po co?

Jednak jeden tekst mnie urzekł
"Ala ma kota a kot ma -buty na rzepy-."
Dziękuję, to tyle z mojego abstrakcyjnego poczucia humoru.

Rarianna