poniedziałek, 11 grudnia 2017

CTHULHU FLUXX - karcianka z pradawnym złem

 
Na wstępie zaznaczam Fluxx Cthulhu może być samodzielną grą lub dodatkiem do podstawowej talii Fluxx. Tutaj jednak rozpatrzymy ją jako samoistną pozycję w uniwersum gier karcianych. Być może winnam też zaznaczyć, że nie będę w pełni obiektywna, ponieważ jestem mega fanką Lovecrafta i stworzonej przez niego mitologii.

Talia FC różni się od podstawowej wersji dodaniem nowych typów kart: antycele, zonki, niespodzianki, karty bonusowe w liczbie dwóch, jedna do podstawki, druga do Fluxx Zombie. Dodane typy kart wprowadzają jeszcze więcej chaosu, odbierając nam resztki kontroli nad grą. Rysunki są utrzymane w konwencji kreskówkowej, znanej z podstawowej wersji. W sprawny sposób łączy się mroczny świat wygenerowany przez płodny umysł Lovecrafta z lekką, dowcipną atmosferą narzuconą przez stylistykę. 

Sceptyczny kot jest sceptyczny
Gra jest opisana jako około 20-minutówka. Trzeba do tego podchodzić z dużym dystansem. Miała partię od 3 do 45 minut nawet. Ogromna dynamika w zmienianiu się zasad oraz stała rotacja celów sprawia, że oszacowanie czasu gry jest zadaniem wyjątkowo trudnym. Mając jednak na uwadze, że jest to prosta karcianka imprezowa oparta o bardzo popularne motywy mackowatego, pradawnego zła, oceniam te grę pozytywnie. Oczywiście losowość jest olbrzymia. Za to duża interakcja sprawia, że to miła rozrywka z grupą znajomych, zwłaszcza jeśli preferują lżejsze gry.

Z nowych kart - niespodzianki, antycele, zonki

Gra trafiła do mnie w formie prezentu (kolejna Cthulhu gierka do kolekcji!) i cieszę się. Jest przyjemna i ma cel „Pingwinoterapia”. Uznaję to za ostateczny argument, przekonujący do dania jej szansy.

Rarianna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz